Modlitwa Adoracji - Ks. Andrzej Łada

Bł. Karol de Foucauld – bardzo długo prosił Boga, aby Ten dał mu się poznać, jeśli istnieje. I począwszy od momentu, kiedy otrzymał łaskę wiary w istnienie Boga powiedział, że nie może już żyć inaczej jak tylko w modlitwie. Cała jego modlitwa polegała na trwaniu przed Najświętszym Sakramentem. Czekał od samego rana przed kaplicą na otwarcie drzwi, wchodził, klękał przed Najświętszym Sakramentem na tyłach kaplicy i pozostawał tak całymi godzinami. Do swojego ojca duchownego tak napisał: Moja modlitwa, mój stan wewnętrzny jest naprawdę przedziwny! Już nie potrafię się modlić, jedyna rzecz, która jest mi miła, to trwanie przed Najświętszym Sakramentem. Ale kiedy jestem przed Najświętszym Sakramentem jestem suchy, jałowy, bez jednego słowa, bez jednej myśli. Być przed Najświętszym Sakramentem, jedynie to jest możliwe” Bł. Karol de Foucauld sam siebie pyta: „Czy to jest modlitwa?.. I odkrywa coraz bardziej, że to jest modlitwa!: prosta obecność, zatracenie samego siebie przed Eucharystycznym Panem... Rozpalało to coraz bardziej jego serce. Pojechał później na pustynię koło Taman-rasset i Beni-Abbes. Mieszkał w malutkiej chatce, w której miał Eucharystię. I tam wstawał co noc, ponieważ zabierano mu czas w ciągu dnia. Otwierał tabernakulum, wystawiał Najświętszy Sakrament na tle płótna, na którym namalował Najświętsze Serce i spędzał tak długie godziny.
W środku nocy...na pustyni...przed Najświętszym Sakramentem
Ojciec de Foucauld spędzał swoje życie w czystym zatraceniu siebie w adoracji przed Eucharystią. Czuł, że całe jego życie coraz bardziej przemieniało się w miłość do Chrystusa i do swoich braci - przez tę właśnie modlitwę, bez jednego nawet słowa, bez jednej myśli, przed Najświętszym Sakramentem. On czuł, że to jest Miłość. Modlitwa coraz bardziej stawała się dla niego kwestią miłości: Kochać Pana.
Carlo Caretto – Mały Brat od Jezusa, wcześniej był ateistą, który się nawrócił, potem był przewodniczącym „Akcji Katolickiej” we Włoszech... W „Listach pustyni” opowiada on jak nawracał się w trzech etapach. Najpierw spowiadając się, później oddając swoje życie dla innych, a na końcu oddając swoje życie Panu. Wyjechał na pustynię, aby odbyć nowicjat u Małych Braci od Jezusa. Mistrz nowicjatu, aby nas nauczyć żyć w modlitwie, - opowiada Carlo Caretto - wysyłał nas od czasu do czasu na pustynię razem z księdzem. Szło się aż do groty, w której był kamienny ołtarz, ksiądz odprawiał Mszę Św., zostawiał zakonsekrowaną Hostię w monstrancji na kamiennym ołtarzu w grocie i odchodził.
Był tam zupełnie sam przez tydzień na pustyni, w tej grocie przed Eucharystią... Cisza pustyni... Cisza Eucharystii...
Opowiada dalej, że nie ma trudniejszej modlitwy, od modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. On to czuł jako nowicjusz, który porzucił aktywność. Dlaczego to taka trudna modlitwa? Ponieważ ludzka natura opiera się tam z całej siły. „Wolałbym przenosić kamienie w prażącym słońcu” – mówił. Wolałbym myśleć, wolałbym czytać, wolałbym coś robić, a tu przed Najświętszym Sakramentem nic z tych rzeczy! Człowiek chciałby myśleć, rozumować, przemawiać, ale niestety w ten sposób idee o Bogu zastępują osobisty kontakt z Bogiem i w efekcie zamykają człowieka w sobie samym. A w modlitwie prawdziwej adoracji to niebezpieczeństwo zanika. W czystej adoracji nie ma idei, nie ma żadnej mowy którą wygłaszamy przed Bogiem. Trwając w obecności Eucharystii nie trzeba nic mówić do Boga. Wystarczy miłować! A więc cisza, cisza i jeszcze raz cisza...
Mistrz nowicjatu uczył: musicie odintelektualizować swoją modlitwę, nie szukajcie zjednoczenia z Bogiem w inteligencji, nie uda się to nigdy! Połączysz się z Bogiem tylko w miłości – w ten sposób dochodzi się do prawdziwej modlitwy...
Poprzez obecność sercem przed Panem, odkrywamy co to jest prawdziwa modlitwa. To nie są idee. Nie jestem naprawdę w łączności z Bogiem, kiedy myślę, albo kiedy coś mówię...Adoracja to związek miłości. Jestem rzeczywiście w obecności Pana, gdy jestem zdolny do trwania przed Nim w zupełnym zatraceniu siebie.
Kochani, kiedy tak w ciągu godziny będziecie trwać nic nie robiąc, a jedynie patrząc na Niego, wtedy powoli doświadczycie, że wasza inteligencja przygasa, że wasza ciekawość intelektualna słabnie, że wasza potrzeba działania gaśnie – stajecie się naprawdę ubodzy i czujecie, że wchodzicie w prawdziwą modlitwę. Tę modlitwę, która jest łącznością z Panem.

Misjonarz O. Jean Van den Eynde SJ – opowiada o swojej misji w Kamerunie. Jeden z najgorętszych krajów w Afryce. Pełne słońce, upał, wilgoć, poci się człowiek nic nie robiąc. Ojciec Jean w takim klimacie prowadził rekolekcje, w których uczestniczyło 180 osób. Pod blachą falistą, po południu, w tym upale – adoracja! Godzinna adoracja. W tej ciszy słyszało się fruwające komary. Były tam także siedmioletnie dzieci. Przybywały jeszcze mniejsze z okolicznych wiosek. W miarę trwania rekolekcji kaplica coraz bardziej wypełniała się ludźmi z wioski. Ciągle przybywały dzieci: przyglądały się wszystkim ludziom trwającym przed Najświętszym Sakramentem. Hostia była umieszczona w dużej monstrancji i pozostawała wystawiona przez 8 dni – dzień i noc. Dzieci przyglądały się, czuły ten klimat modlitwy, klękały i pozostawały tam przez godzinę, w pełnym słońcu. Czuło się łaskę modlitwy płynącą z Hostii, czuło się rzeczywistą obecność Pana...
Papież Paweł VI wydał adhortację apostolską, w której zwraca się do wspólnot: Wasze wspólnoty w sposób naturalny mają w centrum Eucharystię, to centrum istnieje przede wszystkim w samej Mszy św., ale przedłuża się na obecność Pana w Eucharystycznej Hostii, adorowanej. To właśnie tu trwa miłość samego Pana do każdego z nas, to właśnie tu Miłość Pana oczyszcza nas i uzdalnia do życia we wspólnocie ze wszystkimi. I to nie miłość do innych powinna być na pierwszym miejscu, ale do Pana, bo tylko Jego mocą jesteśmy zdolni kochać innych...
Wiemy, że Święty Jan Ewangelista, miał wizję Nieba. Przedstawił ją w Apokalipsie. Co widział? Zobaczył wszystkich Starców i wszystkie Zwierzęta adorujące BARANKA. On, Jan, który przez całe życie trwał w miłości Pana, wiedział, że ta więź miłości z Panem jest tak dalece istotna, że sięga wieczności. A w tej wizji z innego świata rozpoznał, że właśnie w wieczności to jest najważniejsze – Liturgia Niebiańska – wiekuista adoracja Baranka...
Miłość Pana, którego adorujemy w Najświętszym Sakramencie oczyszcza nasze życie – czytamy o tym w Apokalipsie: „oni opłukali swe szaty i wybielili je we krwi Baranka” – oni czyli adorujący Pana...
Adoracja to modlitwa, która oczyszcza powoli nasze serca z egoizmu. Nic nie trzeba robić na adoracji. Wystarczy tylko trwać przed Obliczem Pana. Jeżeli chcemy naprawdę, autentycznie wejść w modlitwę adoracji, która oczyszcza, która przemienia życie, to poświęćmy czas na ciche trwanie przed Najświętszym Sakramentem, nic nie mówiąc, nic nie czytając, nic nie myśląc... Trzeba tylko patrzeć na Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
Wiele osób, które zaczęły się modlić przed Najświętszym Sakramentem zauważyło, że ich życie zmieniło się nawet fizycznie... Wspaniałym świadectwem potęgi działania Eucharystii są mistycy, którzy żyją tylko Eucharystią. Są oni znakiem dla całego Kościoła. Do nich należała św. Katarzyna Sieneńska, św. Róża z Limy i wielu innych. Ostatnio takim znakiem była w „Foyer de Chante” - Marta Robin.
Siostry i Bracia, co z tego wszystkiego wynika? Co to wszystko znaczy?... To znaczy, że związek z Panem Jezusem jest dla nas źródłem życia! I my wszyscy, od chwili, kiedy zostaliśmy wezwani do modlitwy, jesteśmy wezwani również do modlitwy adoracji. I im bardziej postąpimy w życiu duchowym, im bardziej teren naszej duszy będzie uprzątnięty, tym bardziej doświadczymy, że najwyższą formą, a zarazem najprostszą formą modlitwy jest właśnie ADORACJA.
Doświadczenie życia duchowego uczy, że rozwój modlitwy rozpoczyna się przez medytację, która daje nam prawdziwy obraz Boga. Gdy już ten obraz Boga się w nas utrwali, wchodzi człowiek w wymiar kontemplacji, i trwa w niej tak długo aż osoba Jezusa stanie się kryterium całego sposobu myślenia i widzenia rzeczywistości, a następnie, już na tych „wyżynach” duchowych jedyną formą osobistej modlitwy, która nam zostanie, będzie trwanie przed Eucharystią... czyli adoracja - w ciszy... klęcząc przed Panem... przeżywając głęboko to zjednoczenie z Nim w miłości.
Być może czasem jesteśmy zmęczeni, być może coś przeszkadza nam na poziomie uczuć, czy przeżyć emocjonalnych, ale niezależnie od tego trzeba trwać przed Najświętszym Sakramentem, bo kiedy tak trwamy to Bóg działa w nas. Może nie zobaczymy tego działania od razu, może nic nie czujemy, ale Bóg działa niezależnie od naszego „czucia”.
Kochani, bardzo gorąco zachęcam aby dziś jeszcze po Mszy św.; jutro i w środę poświęcić więcej czasu na adorację. Pan Jezus stokrotnie zwraca to, co Mu dajesz: swój czas, swoje życie... On oczyszcza z egoizmu, porządkuje nasz sposób patrzenia i reagowania na rzeczywistość.
Może ktoś zapytać, a czy nie mogę adorować Boga np. w domu, albo w Tabernakulum nawet jak nie ma wystawionego Najświętszego Sakramentu? Przecież Bóg jest obecny wszędzie.
Modlić się można zawsze i wszędzie i w każdych warunkach, ale nie zawsze i wszędzie będzie to adoracja. Hostię trzeba widzieć! Sakrament trzeba widzieć, bo sakrament to znak widzialny. Gdy go nie widzę, może zanikać świadomość realnej obecności Pana Jezusa. Kiedy patrzę na Białą Hostię to przez wiarę mogę oglądać Boga ukrytego!

I dlatego zachęcam wszystkich, gdy tylko będziecie mieć taką możliwość – ADORUJCIE PANA! Amen.

www.odnowa.ostrow-maz.pl